Szanowni Państwo,
część komentatorów aktualnej sytuacji powołuje się na różne orzeczenia w tym orzeczenia Sądu Najwyższego. Jestem pewien, że czujecie się tym Państwo przytłoczeni. Aby sobie z tym problemem poradzić, warto wiedzieć się jaka jest moc tych orzeczeń.
W Polsce obowiązuje tzw. civil law to znaczy, że ważna jest litera prawa. Jest to system odmienny od tzw. common law, gdzie ważny jest precedens, czyli orzeczenia w podobnych sprawach. Taki system panuje np. w USA, a znamy go z przekazu filmowego. Pamiętajmy, że nie mieszkamy w Ameryce i zasada precedensu nie gra w naszym kraju żadnej roli.
W Polsce Sądy są niezależne. Wyroki Sądów Powszechnych dotyczą tylko konkretnej sprawy, a wynik osądzenia danej sprawy jest wypadkową pracy adwokatów i osądu a także sumienia Sędziego czy też Sędziny. Wyrok podlega procedurze apelacji, etc. jednak w całym ciągu procesowym, nawet w przypadku dotarcia sprawy do Sądu Najwyższego, wyrok nadal dotyczy tylko konkretnej sprawy. Jedynym wyjątkiem jest wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, ale to odrobinę inna historia.
W okresie PRL było odrobinę inaczej. Sądy Powszechne miały taką samą moc, ale już Sąd Najwyższy miał prawo wydawania tzw. wytycznych wymiaru sprawiedliwości i praktyki sądowej. Były one wiążące dla wszystkich Sądów. Instytucję tę zniesiono po 1989 r. jako godzącą w zasadę niezawisłości sędziowskiej.
Pomimo to różni leniwi prawnicy powołują się na orzeczenia Sądów, ukrywając się za ich autorytetem. Oczywiście robi to nieszczęsny ZBP oraz nasze banki wypisując głupoty w odpowiedziach na reklamacje.
Jest to sprawa niesmaczna. Prawnik musi wyprowadzić wnioskowanie używając swojej umiejętności argumentacji i wiedzy. Zasłanianie się orzecznictwem bez podania literatury i podstaw merytorycznych jest nie tylko praktyką złą, ale jest źródłem degeneracji wiedzy prawniczej. Dlaczego? Dlatego, że stwierdzenie Sądów zostają wyrwane z kontekstu. Czasem także Sąd popełnia błąd. Prawnicy powtarzając bezmyślnie orzeczenia sądów, często wyrywają stwierdzenia z kontekstu orzeczeń, zniekształcając wypowiedź Sądu lub tez propagując błąd w opinii publicznej w celu pozytywnego załatwienia swojej incydentalnej sprawy. W wyniku powtarzania części wypowiedzi lub wypowiedzi omyłkowych powstaje coś w rodzaju prawniczej plotki. Plotki, która zaczyna żyć własnym życiem i wpływać na naszą codzienność.
Stało się tak z waloryzacją umowną. Stało się tak z postanowieniami nieuczciwymi. Stało się tak ze standardowymi postanowieniami umów. Właściwie powinno to być zabronione jako manipulacja słowem Sądu. Może jest na to jakiś paragraf....?
Jedyną wiążącą oceną Sądu, mającą moc zasady prawnej, jest uchwała pełnego składu Sądu Najwyższego, składu połączonych izb lub też składu całej izby. Stanowi o tym ustawa o Sądzie Najwyższym.
Nie dajmy się więc plotce. Żądajmy od pracujących z nami adwokatów przeprowadzenia wnioskowania bazując na wiedzy merytorycznej i technikach prawoznawstwa.
Nie dajmy się także manipulować różnym hochsztaplerom powołującym się na doktrynę i orzeczenia. Stosują oni technikę erystyczną, bazując na sile autorytetu. Prawdziwych autorytetów już nie ma. Każdy kto się wypowiada w naszych sprawach musi umotywować swoje wnioskowania. Inaczej dajemy się manipulować.
Budując domy bazujemy na planach i projektach a nie zdjęciach domów wziętych w kolorowego pisma. Dlaczego pozwalamy, aby budowniczowie naszych pozwów postępowali inaczej? Tego nie rozumiem.
-Ryszard Styczyński
PS. Miało być krótko, wyszło jak zwykle. Zapraszam także do przeczytania załączonego artykułu.