Komentarz do artykułu A.Popiołek
Szanowni Państwo,
z przyjemnością czytam komentarze. Poza zwyczajowymi trollami, większość uwag jest dojrzała i wykazuje że świadomość sytuacji wzrosła. Cieszę się że nie ma z nami już red.Żarcika (pewnie przeszedł do kabaretu), jednak smutek mnie ogarnia gdy widzę wynurzenia red.Popiołek. Pani redaktor albo udaje że nie rozumie tematu, albo .... Nie to nie możliwe. Musi udawać. Jako dziennikarz powinna napisać o kredytach dewizowych, denominowanych, oraz waloryzowanych i starać się dotrzeć do prawdy w jaki sposób analitycy NBP traktują wszystkie te typy kredytów. Pani red.Popiołem jednak tego nie robi. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Albo udaje że tego nie rozumie, albo ..... Nie to niemożliwe. Redakcja nie zatrudniałaby osoby, która ... to niemożliwe. Każda inna, ale nie TA redakcja.
Obok aspektu finansowego, występuje aspekt prawny całej tej kabały. Na moim blogu styczynski.blogspot.com publikuję w jaki to sposób doktryna prawnicza gwałci zasady ekonomii i prawa w celu udrożnienia drogi rozwoju polskiemu systemowi bankowemu. Moim aktualnym faworytem jest postulat prof.Pisuliński (UJ) o likwidację umowy kredytu bankowego i zastąpienie jej rozwiniętą formą pożyczki. Jego poprzednicy Molis, Truszkiewicz, powypisywali takie bzdury, że aż uwierzyli im prawnicy banków i zrobili to co mamy. Ale to nie nasz problem. To problem banków, że operują na granicy prawa. Jako koncesjonowane instytucje działające w strukturach krwioobiegu finansowego kraju do takich operacji nie mają prawa. To także problem NBP, że dopuścił do takiego tragicznego w skutkach łamania prawa.
Analizuję aspekty prawne, nie znajdując już czasu i nie dysponując możliwościami zrozumienia matematyki stojącej za tym całym bałaganem. Jeno wiem, że swapy nie służą do pozyskiwania kapitału. Jeżeli jakikolwiek bank "zabezpieczał" księgowo kredyty "walutowe" w ten sposób to znaczy że nie miał depozytów dewizowych ani pozyskanych kredytów z innych banków. Dziwię się że NBP pisze o tym w tak normalny sposób. Odczytuję to jako informację że bank może robić co chce, aby się tylko w księgach zgadzało. Daleko tak nie zajedziemy.
W dodając troszkę realizmu do tej tragedii pozwolę sobie powiedzieć, że jest ostatni dzwonek na rozwiązanie problemu. Po pierwsze zbieramy fakty prawne. Nie jakieś tam pierdoły o oprocentowaniu czy spreadzie, tylko poważne argumenty wykazujące złamanie prawa przez banki w umowach "kredytowych". Z drugiej strony katastrofa zacznie się, gdy SNB podniesie stopy procentowe, co pociągnie wzrost LIBOR'u. Taka sytuacja w połączeniu z silnym frankiem doprowadzi nasze raty do wzrostów, czego mogą nie wytrzymać kredytobiorcy. A wtedy ludzie wyjdą na ulicę. Jak to się mawia: "Do trzech razy sztuka". Był 2008, był 2015, będzie 2020 i wtedy będzie się działo. Zróbmy wszystko aby do tego nie doprowadzić.
-Ryszard Styczyński