Szanowni Państwo,

Sąd Najwyższy Islandii w 2010 r. unieważnił kredyty "walutowe" emitowane przez banki działające w tym kraju. Okazało się, że banki stosując indeksację do walut obcych złamały przepis o indeksacji pożyczek do wskaźnika inflacji (Act No. 38/2001, Art.13 - domestic price index). Niezwykle bezczelne działanie banków zostało finalnie napiętnowane przez organy państwowe. Poniższy komentarz jest próbą odniesienia doświadczeń Islandii do sytuacji w Polsce.

W odróżnieniu od ustawodawcy islandzkiego, bardzo konkretnie definiującego indeksację pożyczek wskaźnikiem inflacji, ustawodawca w Polsce wprowadził rozwiązanie bardziej uniwersalne, posługując się pojęciem miernika wartości. Jest to przepis bazujący na wiedzy interdyscyplinarnej odnoszący się do makroekonomii, według której pieniądz posiada trzy funkcje, a jedną z nich jest "miernik wartości" wyznaczający wartość dóbr i usług. Sam indeks cen, jest niczym innym jak wskaźnikiem degradacji funkcji miernika wartości zawartej w pieniądzu. Jest to bardzo ważny parametr w gospodarce opartej na pieniądzu inflacyjnym. 

Należy zadać pytanie, dlaczego ustawodawca w 1990 roku wprowadza do prawodawstwa pojęcie miernika wartości, nie posługując się bezpośrednio indeksacją opartą o indeks cen? Nie jestem wykształcony ani w prawie ani w makroekonomii, więc mogę tylko spekulować, że w trakcie transformacji z gospodarki socjalistycznej do rynkowej nie można było się posługiwać wskaźnikiem inflacji - było na to zbyt wcześnie. Wskaźnik spełniający swe funkcje w zdrowej gospodarce nie działał w okresie zmiany systemu. Gospodarka post socjalistyczna była rozregulowana do tego stopnia, że wskaźnik inflacji nie był miarodajny. Pamiętam żarcik z tamtych lat, że w celu utrzymania inflacji na oczekiwanym poziomie władza centralna manipulowała cenami. Dla zrównoważenia wzrostu cen żywności, obniżano ceny lokomotyw i w ten sposób cena ogólnego koszyka dóbr pozostawała na zamierzonym poziomie. Jest to oczywiście żart, ale pokazujący problem gospodarki post-socjalizstycznej. Aby temu zaradzić, w pierwszej kolejności ceny ustalane centralnie musiały zostać skalibrowane przez rynek. Dopiero po zakończeniu tego etapu, NBP mógł wyznaczać miarodajny wskaźnik inflacji. Ustawodawca zaradził temu przejściowemu problemowi dopuszczając aby umowy cywilno prawne były wyznaczane w innych miernikach wartości niż pieniądz. Nazywamy to  klauzulą waloryzacyjną.

I tu jest klops, ponieważ wygląda na to że wszyscy zapomnieli o intencjach ustawodawcy i aktualnie nikt nie rozumie czym tak na prawdę jest użyty przez niego "miernik wartości". A miernik wartości jest tym czym jest, czyli miernikiem wartości. Według definicji PWN miernik to:

1. «miara, wskaźnik określający wielkość, jakość lub wartość czegoś»
2. «kryterium oceny jakiegoś zjawiska»
3. «przyrząd służący do mierzenia»

Proszę pozwolić na nieco dosadny przykład. Kupując paliwo na stacji benzynowej zauważamy że dystrybutor mierzy ilość paliwa przelewanego do naszego baku. Wskaźnik pokazuje wynik działania miernika przepływu cieczy. Czy możemy zastosować inny miernik niż ten w dystrybutorze jeżeli ów się zepsuje? Oczywiście możemy użyć innego miernika, jeżeli tylko będzie on prawidłowo mierzył litry przelewanej benzyny. Jeżeli jednak zastosujemy miernik który będzie wyskalowany np. w galonach to ups - nie za dobrze - galon to 3.78 litra. Jeżeli jedna ze stron użyje tego miernika a druga o tym nie wie to ktoś straci a ktoś zyska. Idąc o krok dalej należy stwierdzić, że nie można przelewanego paliwa mierzyć ilością promieni słonecznych docierających to detektora zamocowanego na rurce do jego przelewania. Detektor pokazuje jak najbardziej obiektywną wartość ilości fotonów, jednak nijak nie związaną z przepływem paliwa który to strony zamierzają zmierzyć. Proszę pozwolić na bardziej dosadny przykład. Wyobraźmy sobie czy "innym niż pieniądz miernikiem wartości" może być ilość dziur w kilogramie szwajcarskiego sera albo średnia wysokość sosny w Alpach (oczywiście szwajcarskich)? Czy tego typu umowy, w przypadku sporu pomiędzy kontrahentami, mogłaby zostać przez sąd potraktowana poważnie? Czy sąd nie widziałby z tym problemu, podkreślając że strony mogą kształtować umowy w/g swojego uznania...

Czy dostrzegacie Państwo analogię do miernika wartości znanego z art.358(1) § 2 kodeku cywilnego? Ustawodawca dodając go do zestawu narzędzi zawierania umów miał na celu zagwarantowanie ekwiwalentność świadczeń wynikających z umów cywilno prawnych. Było to bardzo ważne w czasie wysokiej inflacji lat 90-tych. Ustawodawca nie miał w zamierzeniu dać stronom umowy narzędzia spekulacyjnego umożliwiającego podpisywanie umów wycenianych czynnikami oderwanymi od rzeczywistej wartości przedmiotu umowy.   Prof. Zyta Gilowska co prawda powiedziała że "obywatele są dorośli i mają prawo do pewnej dozy lekkomyślności w podejmowaniu decyzji", ale tą jakże światłą myślą podzieliła się ze światem dopiero po 10 latach. Jetem przekonany że ustawodawca z ekipy Balcerowicza był bardziej powściągliwy. Podsumowując pozwolę sobie zauważyć, że jest oczywiste że aby utrzymać równowartość świadczeń miernik wartości inny niż pieniądz musi być nie tylko obiektywny ale i przedstawiać wartość przedmiotu umowy. 

Apeluję do prawników o spojrzenie na art.358(1) § 2 w sposób szerszy niż tylko literalne odczytanie słowa. Nie jestem wykształcony w naukach prawniczych, ale wyczytałem, że wyłącznie literalne traktowanie prawa jest błędem rzemieślniczym. Prof.Morawski we "Wstępie do prawoznawstwa" przedstawia dyrektywę wykładni zaproponowaną przez prof.J.Wróblewskiego (1979) dzielącą się na: wykładnię językową, systemową i funkcjonalną. Mam wrażenie że zatracamy znaczenie przepisów prawa koncentrując się na wykładni systemowej i pomijając wykładnię językową i funkcjonalną. Mam wrażenie że prawnicy specjalizując się w wycinkach prawa nie zauważają całego problemu. Przypomina to indyjską legendę o sześciu mędrcach i słoniu.

-Ryszard Styczyński

PS. Pełna analiza art.358(1) § 2 w uwzględnieniem relacji do prawa bankowego, wykładni językowej i relacji pomiędzy przepisami prawa znajduje się tutaj: plus.google.com/+RyszardStyczynski/posts/1vcRNy5QATi